Walizka do porodu – co mi się rzeczywiście przydało?
Gdy sama planowałam, jak będzie wyglądać moja walizka do porodu, bardzo brakowało mi takiego praktycznego wpisu. Postanowiłam więc, że sama go przygotuję po powrocie do domu. Przyszła mama, szczególnie za pierwszym razem, i tak jest wystarczająco przerażona. Jeśli Ciebie również czeka pakowanie – mam nadzieję, że poniższe rady będą przydatne 🙂
W trakcie pakowania spisywałam wszystko, co wkładałam do walizki. Listę znajdziesz poniżej – wraz z moim komentarzem, czy dana rzecz rzeczywiście się przydała. Pamiętaj też, że każdy szpital powinien mieć na stronie www własną listę i warto porównać, co dają rodzącym. Warto też wspomnieć, że ja rodziłam latem – dlatego nie brałam żadnych cieplejszych ciuszków.
Walizka do porodu: podstawy
Ta kategoria akurat nie wymaga żadnego komentarza. Podstawowe rzeczy, które zawsze powinny być pod ręką. Mały tip: zazwyczaj pakujemy się dużo wcześniej i nie ma sensu by wkładać np. dokumenty do walizki. Tym, bardziej że najprawdopodobniej się jeszcze przydadzą. Zrobiłam więc listę, co muszę dopakować w ostatniej chwili – niby są to rzeczy oczywiste, ale uwierz, że gdy porób już się rozpocznie, taka lista naprawdę może uratować!
- Badania aktualne, segregator ciążowy i karta ciąży
- Dowód osobisty
- Telefon
- Ładowarka do telefonu
- Karta płatnicza + gotówka
- Przekąski (najważniejsze!)
Walizka do porodu: kosmetyki i ubrania
- Pomadka do ust, krem do rąk – przydaje się bardzo!
- Kosmetyczka: żel pod prysznic, szampon / odżywka bez spłukiwania (żeby zaoszczędzić czas), suchy szampon, dezodorant, krem do twarzy, tonik, jakieś płatki/patyczki higieniczne, szczoteczka i pasta do zębów, maszynka do golenia, mgiełka do twarzy, płyn do higieny intymnej i żel do mycia twarzy – wszystko małe, turystyczne opakowania lub próbki (dokładnie takie, jakich używam w podróży)
- Skarpety (także te cieplejsze od męża) – tu pewnie zależy od pory roku. Czytałam w kilku miejscach, że bardzo się przydają, szczególnie w trakcie samego porodu. Ale ja rodziłam w maju i nawet przez myśl mi nie przeszło, by cokolwiek na stopy zakładać. Więc kwestia pory roku i preferencji.
- Maść z lanoliny – jeżeli chcesz karmić piersią, koniecznie! (ja używałam i używam maści Ziaja* – moim zdaniem najlepsza i, przy okazji, najtańsza opcja :))
- Majtki siateczkowe poporodowe – 6 sztuk – moim zdaniem must have, chociaż niekoniecznie aż tyle. Tym bardziej, że można w kilka sekund je przeprać. Wypróbowałam kilka firm i zdecydowanie najlepiej (najwygodniej) wypadły te z Horizon* (ważne by były to te siateczkowe, a nie jednorazowe!).
- Majtki bawełniane – 4 sztuki – nie użyłam w ogóle, wygodniej mi było w tych siateczkowych.
- Duży T-shirt do porodu – gdy się już zaczęło to jakoś nie myślałam o przebieraniu się w cokolwiek. Miałam kupioną koszulkę, której nie byłoby mi szkoda gdyby się zniszczyła. Ale ta, w której była, spokojnie się doprała, więc to nie jest konieczność.
- Koszula jednorazowa porodowa – to nie przydało mi się w ogóle.
- 3 koszule nocne – koniecznie z opcją karmienia! Najlepiej mi się sprawdziła ta w najciemniejszym kolorze, przynajmniej nie bałam się że się szybko zabrudzi. Miałam jedną białą i, choć jest bardzo ładna, nie polecam. Zamówiłam sobie ze strony Chelsea Clark i byłam bardzo zadowolona.
- 3 staniki do karmienia – nie wiedziałam, jakie będą dla mnie najwygodniejsze, więc kupiłam najtańsze w Lidlu i sprawdziły się super.
- Klapki
- Szlafrok
Inne dla Mamy
- Butelka z filtrem – świetna alternatywa dla wody butelkowanej, widziałam ją u kilku dziewczyn w szpitalu. Nie trzeba dźwigać zgrzewki wody albo biegać co chwilę do sklepiku. Ja ze swojej strony bardzo polecam tę z Brity* – można ją spokojnie myć w zmywarce, co bardzo ułatwia życie.
- Mały jasiek – przydaje się zarówno do spania, jak i jako pomoc przy karmieniu. Nie kupowałam żadnych specjalnych poduszek do karmienia, w domu używam tej ciążowej i sprawdza mi się świetnie. Do szpitala jest jednak za duża, a zwykły jasiek w zupełności mi wystarczył.
- Szczotka + zapasowe gumki do włosów
- Sztućce – co prawda w szpitalu są sztućce, ale ze swoimi czułam się jakoś lepiej. Nie zajmują dużo miejsca, więc polecam zabrać komplet. Kubek również – ja nie wzięłam i później żałowałam.
- Opaska na oczy – jak ją pakowałam byłam pewna, że się nie przyda. Jednak w sytuacji, gdy światło na sali pozostaje zapalone (bo jest kilkoro dzieci, więc i tak któreś się co chwilę budzi), a Tobie ciężko jest zasnąć, może się przydać. Nie nastawiałabym się na zbyt głęboki i długi sen, ale może trochę pomóc!
- Mała lampka* – to mi się akurat nie przydało, ponieważ światło i tak było zapalone non stop. Ale czasem się pewnie przydaje.
- Podpaski poporodowe – 2 opakowania – koniecznie!
- Podkłady poporodowe – ja ich użyłam, ale nie były mi absolutnie potrzebne. Nie jest to duży wydatek, ja kupiłam te z Bocioland* i stosuję je cały czas, szczególnie w trakcie wyjazdów.
- Ręczniki sportowe – dużo lepsze niż zwykłe, głównie ze względu na szybkość schnięcia. W szpitalu zazwyczaj nie ma miejsca by się rozwiesić, takie ręczniki mogą ułatwić życie.
- Papier toaletowy nawilżany – a to ratuje tyłek, dosłownie i w przenośni 😀
- Tantum rosa – używałam, choć nie zauważyłam, żeby mi jakoś szczególnie pomogło. Żaden lekarz też ani razu nie wspomniał o tym specyfiku przy zaleceniach, więc moim zdaniem nie jest to konieczność.
- Butelka z dziubkiem – by rozrabiać Tantum rosa i wygodniej się nim polewać. Niektórzy preferują buteleczki z atomizerem (spróbowałam w domu i jakoś średnio mi podpasowało). Szczerze mówiąc dziubek to nie jest konieczność, bez niego było mi dużo wygodniej.
- Słuchawki – nie użyłam ani razu, ale ja też jestem dziwnym typem, który lubi ciszę i raczej rzadko słucham muzyki.
- Wkładki laktacyjne – w szpitalu zużyłam chyba tylko 1 parę, więc moim zdaniem nie jest to konieczność – w razie czego można użyć chusteczek.
- Chusteczki higieniczne
- Ręczniki papierowe – przydają się bardzo, szczególnie jeśli ma się ranę którą trzeba osuszać.
Walizka do porodu: ciuchy dla dziecka
Bardzo polecam, by ciuszki połączyć w pakiety i spakować w oddzielne woreczki strunowe (np. te z Ikea). I tutaj wiele zależy od tego, jak duże urodzi się dziecko. Mój syn miał 58 cm i te mniejsze zestawy w ogóle mi się nie przydały. Lepiej więc wziąć większe, żeby były za duże, niż żeby ich zabrakło. My niestety zostaliśmy w szpitalu kilka dni dłużej i musiałam przeprać body dla syna w umywalce.
- Ciuchy dla Małego spakowane w oddzielne pakieciki:
○ Body długi rękaw + śpiochy rozmiar 56
○ Body długi rękaw + półśpiochy rozmiar 62
○ Body krótki rękaw plus śpiochy rozmiar 50/56
○ Body długi rękaw +półśpiochy rozmiar 62
○ Body długi rękaw + spodenki rozmiar 62
○ Body długi rękaw + spodenki rozmiar 50/56
○ 2 zapasowe pajacyki – większy i mniejszy - Skarpetki – 5 sztuk (ale spokojnie wystarczą 2-3 pary)
- Czapeczki – 4 sztuki (w różnych rozmiarach)
Inne dla dziecka
- Emulsja /krem do pupy – najlepiej sprawdza się nam Bepanthen, ale do szpitala kupiłam Sensi Baby* z atomizerem – i wygodnie, i higienicznie.
- Pampersy – małe opakowanie w rozmiarze 1 w zupełności wystarczyło.
- Chusteczki nawilżane
- Butelka – często słyszałam, że nie jest to konieczność jeśli planujemy karmić piersią. Spakowałam ją jednak na wszelki wypadek i bardzo dobrze, ze to zrobiłam. Na początku przystawianie dziecka do piersi to nie lada wyzwanie, a jeśli trafi się taki mały nerwus jak mój, to niepotrzebny stres gwarantowany. Lepiej więc wrzucić do walizki butelkę i w razie czego móc dokarmić nią dziecko (w szpitalach często są laktatory do wypożyczenia). Tylko pamiętaj, by takie dokarmianie zawsze skonsultować z położną.
- Smoczek
- 10 pieluch tetrowych – było na liście ze szpitala
- Rożek – ja niemal go nie używałam, bo było dosyć ciepło. Służył głównie jako „wyściółka” do tych tzw. mydelniczek dla dzieci, żeby mu było przyjemniej leżeć.
- Cienki otulacz (pieluszka) – używałam bardzo często, rozścielałam na łóżku, gdy chciałam razem z nim poleżeć.
- Kocyk
- Ręcznik dziecięcy – przy standardowym pobycie raczej by mi się nie przydało, ale tak wyszło, że zostaliśmy kilka dni dłużej w szpitalu. I poprosiłam położne o wykąpanie synka – przynajmniej zobaczyłam, jak to się robi.
- Woreczek do sterylizacji w mikrofalówce* – w ogóle mi się nie przydała w szpitalu, zalewałam po prostu wrzątkiem butelkę czy części do laktatora. Za to w domu używam non stop, prawdziwy hit!
Mam nadzieję, że powyższy wpis będzie pomocny. A może dodałabyś coś do tej listy?
*Ten tekst nie powstał we współpracy z żadną firmą czy marką, jednak linki oznaczone gwiazdką są linkami afiliacyjnymi. Jeżeli uznasz, że polecany przeze mnie produkt Ci się przyda i go zakupisz, ja dostanę mały % 🙂