Nasza podróż poślubna w Polsce – pierniki zamiast palm i Międzyzdroje zamiast Bangkoku
Nikogo chyba nie zaskoczy, jeśli powiem, że pandemia trochę nam pokrzyżowała plany podróżnicze. W kwietniu 2020 mieliśmy wyruszyć w naszą wymarzoną wycieczkę do Tajlandii. Miesiącami zbierałam informacje o miejscach wartych odwiedzenia i tworzyłam dokładny plan. Wycieczki, która z oczywistych względów odbyć się nie mogła. Jednak zamiast rozpaczać postanowiliśmy wykorzystać nasz urlop i zaplanować niemal dwutygodniową podróż poślubna w Polsce.
Na moim Instagramie w przypiętych relacjach możesz znaleźć urywki z tego wyjazdu – pomyślałam jednak, że warto do niego wrócić i pewne atrakcje opisać bardziej szczegółowo. Ma to jeszcze jeden plus – z perspektywy czasu lepiej wiem, które atrakcje zrobiły na mnie prawdziwe wrażenie 🙂
Najpierw od początku – ogólny zarys!
Ze względu na urlop w pracy i sytuację epidemiologiczną zdecydowaliśmy się na ostatni tydzień sierpnia i pierwszy września. Nie do końca wstrzeliliśmy się z pogodą i bywały dni, że musieliśmy zwiedzać w deszczu. Ale wcale nas to nie powstrzymywało i mimo wszystko świetnie spędziliśmy czas!
Główne założenie podróży było takie, że nie była ona zaplanowana. Zarezerwowaliśmy tylko pierwszy nocleg, potem mieliśmy spontanicznie decydować, gdzie i na ile się wybierzemy. Miałam co prawda bardzo wiele miejsc zapisanych w katalogu map Google (opisałam tę metodę we wpisie o trickach podróżniczych, bardzo polecam!), niestety pogoda uniemożliwiła nam skorzystanie z wielu z nich. Ograniczyliśmy się więc do miast, które siłą rzeczy miały do zaoferowania więcej atrakcji pod dachem.
Finalnie trasa, jaką zrobiliśmy w trakcie tych dwóch tygodni wyglądała mniej więcej tak: Golub-Dobrzyń -> Szczecin -> Świnoujście -> Międzyzdroje -> przymusowy powrót do Warszawy -> Toruń -> Bydgoszcz
Aby oszczędzić Ci kilometrowego wpisu, podzieliłam go na kilka mniejszych. Mam nadzieję, że tak będzie i wygodniej, i łatwiej. Jak tylko kolejne posty dotyczące naszej podróży poślubnej w Polsce pojawią się na blogu, dodam do nich linki także poniżej.
Zamek w Golubiu
Nocleg na zamku był jedynym, który zarezerwowaliśmy z wyprzedzeniem. Na początku wakacji obserwowałam uczestników akcji Urlop w kraju i to od nich dowiedziałam się o tym miejscu. Chciałam na własnej skórze poczuć klimat tak wyjątkowego miejsca. I rzeczywiście – był to powrót do bardzo odległej przeszłości. Budowa zamku rozpoczęła się około roku 1300 – możemy więc tylko domyślać się, jak wiele od tego czasu doświadczyły jego mury! Obecnie wszystko jest odbudowane, mieści się w nim muzeum, restauracja i hotel.
Nasz pokój był raczej mały, ale na jedną noc spokojnie wystarczył. Nie oczekiwaliśmy też luksusów, bardziej zależało nam na klimacie i zdobyciu nowego doświadczenia. Nasze okno wychodziło na dziedziniec i czuliśmy się tam bardzo dobrze. Niestety zajechaliśmy za późno, by skorzystać z zamkowej restauracji – warto wziąć to pod uwagę planując wyjazd. Sama miejscowość Golub-Dobrzyń jest niewielka i późnym wieczorem może być trudno znaleźć miejsce, w którym można coś zjeść.
Rano wybraliśmy się na zwiedzanie części muzealnej. Można ją przejść na własną rękę (w recepcji są specjalne mapki), ale zdecydowanie polecam dołączyć do grupy z przewodnikiem. Bilet można zarezerwować wcześniej na stronie (goście hotelowi mają je w cenie noclegu), rozpoczyna się o pełnych godzinach. Usłyszeliśmy wiele niesamowitych historii – zarówno o Krzyżakach, którzy zamek zbudowali, jak i o kolejnych jego właścicielach. Mieszkała tam m.in. Anna Wazówna, która dodała wiele od siebie w kwestii wystroju zastępując część elementów obronnych dekoracyjnymi. Jednak największe wrażenie zrobiła na nas sala tortur. Narzędzia zebrane w tym miejscu aż za bardzo działały na naszą wyobraźnię. Zamknęłam nawet Starego w dybach (które w porównaniu z innymi torturami wydawały się wręcz zabawką), ale jednak doszłam do wniosku, że nie mogę go tak zostawić – w końcu potrzebowałam towarzysza na całe dwa tygodnie 😀
Jeżeli szukasz ciekawego miejsca z klimatem na jedną noc lub na weekend – warto dać szansę temu doświadczeniu.
Więcej informacji: strona www | cennik biletów
Szczecin
To miasto zaskoczyło nas najbardziej ze wszystkich. Położone daleko od Warszawy, nigdy wcześniej nie było naszym podróżniczym marzeniem. Na szczęście w trakcie tej podróży mieliśmy okazję przekonać się, jak wiele traciliśmy!
Wpis o tym, dlaczego warto wpisać Szczecin na listę miejsc do odwiedzenia już jest gotowy! Zdecydowanie zasługuje na oddzielny rozdział 🙂
Świnoujście i Międzyzdroje
Skoro wakacje, to nie mogło zabraknąć polskiego morza! Zazwyczaj wybieramy miejscowości, do których mamy trochę bliżej. Ale skoro i tak byliśmy w tamtej części Polski, skorzystaliśmy z okazji do odwiedzenia Świnoujścia i Międzyzdrojów. Mieliśmy ogromne szczęście – akurat na te kilka dni wyszło piękne słońce! Udało nam się nawet spędzić pół dnia na plaży 🙂
Szczegóły opisałam w poście o tych miejscowościach, zapraszam! Na razie zdradzę tylko, że byliśmy oczarowani nie tylko nadmorskimi kurortami i ich atrakcjami turystycznymi – znaleźliśmy także miejsce (całkiem niedaleko), gdzie natura dosłownie zwaliła nas z nóg!
Powrót do Warszawy
Niestety w połowie podróży dowiedzieliśmy się, że musimy z ważnych powodów wrócić na chwilę do Warszawy. Jak się pewnie domyślasz, 8 godzin jazdy by przerwać urlop na kilka godzin nie było szczytem naszych marzeń. Znaleźliśmy więc sposób, aby jak najlepiej wykorzystać ten czas.
Tak się złożyło, że wracaliśmy 31 sierpnia, w ostatni dzień wakacji. W przebłysku geniuszu zdecydowaliśmy się na odwiedzenie parku wodnego Suntago następnego dnia. Jeśli są dni, kiedy w takich miejscach (dodatkowo świeżo otwartych) jest mniej ludzi, a w szczególności rodzin z dziećmi, na pewno jest to początek roku szkolnego. Co prawda nie mam porównania i ciężko mi ocenić, jak wygląda obłożenie w pozostałe dni, ale puste korytarze i krótkie kolejki na zjeżdżalnie rekompensowały nam wcześniejszy powrót.
Toruń i Bydgoszcz
Ze względu na powrót do Warszawy i kończący się urlop na koniec wybraliśmy miasta, które znajdują się stosunkowo blisko stolicy. Głównie po to, by nie spędzać zbyt wiele czasu w samochodzie. Ale także dlatego, że już od dawna wpisałam Toruń na listę miast do zobaczenia. Mogliśmy zachwycić się jego pięknem i pospacerować starymi uliczkami rynku. Dowiedzieliśmy się także jak piec pierniki i które z nas ma czystsze sumienie… A wszystko opisałam w ostatnim wpisie o naszej podróży poślubnej!
Wciąż trochę szkoda nam tych bajecznych plaż i drinków z kokosa, ale wszystko jeszcze przed nami! Może nie mieliśmy okazji doświadczyć zupełnie innej kultury, jednak na pewno nie brakowało nam wrażeń i ciekawych informacji. Mimo wszystko nasza podróż poślubna w Polsce była idealna <3 A plan podróży mamy gotowy na przyszłość, jeszcze nadrobimy!
2 komentarze