Co o dbaniu o siebie mówi Karolina?
Jednym z moich ulubionych projektów z zeszłego roku była rozmowa z Weroniką na temat dbania o siebie. W tym roku postanowiłam to kontynuować. Tym razem zadałam kilka pytań Karolinie, która jest nauczycielką angielskiego i uczy zarówno w szkole, jak i przedszkolu. Obyśmy mieli więcej takich nauczycieli, jak Karolina 🙂
Jak wygląda Twój standardowy dzień / tydzień?
Każdy dzień musi być dopasowany do mego planu lekcji. W tygodniu zaczynam dosyć wcześnie, najczęściej wstaję o 6:00, ewentualnie o 7:00. W weekend zdarza mi się pospać do 10:00 – ale to naprawdę musi być wolny weekend, a takie nie zdarzają się często. W pracy jestem ok 7-8 h, najczęściej wracam do domu po 16:00 – 17:00 – to jest mój typowy dzień
Bardzo lubię rano mieć chwilę dla siebie, taką na wypicie kawy. Staram się zjeść śniadanie w domu albo zabieram je do pracy z kawą lub herbatą w termosie. Po pracy wracam i ogarniam obiad, swoje sprawy na komputerze, czasem sprawdzam prace uczniów.
Zazwyczaj muszę się spieszyć ze względu na dodatkowe zajęcia wieczorem – korepetycje, spotkania ze znajomymi czy wspólnoty. Wracam około 22:00, czasem przed północą, ale to na szczęście jest rzadkością.
Brzmi to jak dosyć wymagający tydzień. Nie spędzasz chyba zbyt dużo czasu w domu?
Staram się wracać w ciągu dnia przynajmniej by coś zjeść czy chociaż iść do sklepu. Ale był taki czas, że wracałam codziennie po 22:00 i niestety organizm dał o sobie znać. Musiałam 2 tygodnie odchorować. Tak bardzo zajęte mam zazwyczaj 3 dni w tygodniu, Dbam o to, by mieć jeden wolny wieczór w ciągu tygodnia, wtedy łatwiej jest mi zregenerować siły.
Weekendy często mam zarezerwowane na rekolekcje czy kurs. Jeśli zdarza się, że mam wolne, to dłużej śpię, robię zakupy czy pranie, sprzątam. I jestem w stanie się z kimś spotkać, tak jak dzisiaj z Tobą. Jutro zamierzam odpoczywać! Niedziela jest zdecydowanie dniem dla rodziny, przyjaciół, siebie i Pana Boga.
Wspominałaś, że lubisz rano wypić kawę, a wieczorem zrelaksować się i odpocząć – o ile masz czas. A jak jest w ciągu dnia? Czy znajdujesz czas dla siebie?
Jest to bardzo trudne. Pracując jako nauczyciel w szkole i przedszkolu bardzo poświęcam się pracy. Muszę mieć przynajmniej jedną przerwę na jedzenie i odpoczynek. Czasami jest to 25 minut, czasami krócej. W zależności od sytuacji. Niestety muszę być z dziećmi i na przerwach, i na lekcjach. Przemieszczam się też między placówkami i rzeczywiście jest to intensywny czas. Dzięki temu praca zlatujej szybko, bo jest wypełniona zadaniami.
W tym całym zabieganiu uczę się bycia świadomą swoich potrzeb. Ale też tego, by dla dobra drugiej osoby odłożyć to na później. Z całą świadomością, że jak nie zregeneruję się choć odrobinę w pracy, będę musiała więcej czasu poświęcić na to w domu np. poprzez drzemeczkę czy długą kąpiel.
Mówisz o świadomości siebie, jakie to jest ważne. Powiedz, czym dla Ciebie jest dbanie o siebie?
Skupiłam się na odpoczynku fizycznym, zadbaniu o swoje potrzeby fizjologiczne. Dla mnie to też dbanie o komfort psychiczny, o dobre relacje z ludźmi, zatroszczenie się o moje granice. Mogę to zrobić chociażby poprzez zakomunikowanie uczniom, że czegoś potrzebuję (ciszy, odrobiny spokoju etc.) i po latach pracy z tymi samymi dziećmi widzę, że coraz bardziej to szanują.
Czasem jest to bardzo bezpośredni komunikat: „mam gorszy dzień, jesteście głośno. Naprawdę proszę Was o wyciszenie się – wiem, że jesteście w stanie to zrobić”. Ewentualnie: „jestem zmęczona i widzę, że Wy także jesteście zmęczeni”. Gdy mam gorszy dzień to zakładam, że wszyscy mogą czuć się gorzej. I wtedy takie empatyczne podejście bardzo pomaga, ich potrzeby także zostają dostrzeżone i współpracują.
Mogę przytoczyć fajny przykład. Kiedyś w 2 klasie powiedziałam: słuchajcie, ja wiem, że słuchanie jest bardzo trudne dla Was dzisiaj, ale wierzę że dacie sobie radę. Że wy potraficie. I wtedy jedno dziecko krzyknęło „tak, ja potrafię!”. I nagle emocje opadły, atmosfera była dużo lżejsza, naprawdę się skupili. To był mój sposób na zadbanie o swój komfort w pracy.
A poza pracą?
Podzieliłabym dbanie o siebie na kilka sfer, 6 czy 7. Wysypianie się, zdrowe odżywianie, odpowiednie nawodnienie (kiedy o to dbam widzę, że mam więcej energii), dbanie o relacje (by mieć kontakt z bliskimi ludźmi, którzy są dla mnie dobrzy, moja energia i poczucie szczęścia przy nich wzrasta, dają mi poczucie przynależności), rozwój swoich zainteresowań (by robić coś dla przyjemności – pójście do kina/teatru, przeczytanie książki, malowanie, śpiewanie), dbanie o rozwój talentów. Jak również dbanie o swój wygląd i ubiór. Kocham chodzić w sukienkach. Staram się świadomie wybierać kosmetyki, w szczególności do włosów i cery. Ale to też nie szkodzenie sobie, np.dla to mnie unikanie myślenia o sobie w sposób krytyczny.
Dbasz o siebie walcząc z takimi myślami?
Tak, zdecydowanie. Ale nie szkodzenie to też wychodzenie z domu o czasie. Gdy jestem w pośpiechu mój organizm jest w napięciu, jestem niezadowolona z siebie i ciężej mi się skupić. I to wpływa na innych ludzi – w moim przypadku dbanie o punktualność czy uporządkowanie swojego otoczenia to nie szkodzenie sobie. Ważne jest też planowanie tego, co powinnam zrobić. Im mam bardziej zaplanowane i uporządkowane życie, tym lepiej wpływa to na sposób radzenia sobie z innymi rzeczami.
Czyli to zadbanie o swój komfort i minimalizowanie stresu?
Dokładnie! A jeszcze a propos dbania o zdrowe relacje to bardzo ważna jest też relacja z Bogiem. Im więcej mam czasu na to, by się pomodlić, iść na Mszę czy adorację, spędzić czas na wspólnocie, pobyć z innymi wierzącymi ludźmi, czy po prostu wsłuchać się i pobyć z Nim, tym więcej mam w sobie pokoju, takiego zadowolenia z siebie. Czuję też, że moje życie spowalnia. Wychodzę z takiego życiowego kołowrotka i nie czuję się już jak ten chomik, co tak biegnie przed siebie. Wtedy idę we właściwym kierunku i wszystko jakoś się układa.
Powiedziałaś, że dbanie o siebie dzielisz na kilka stref, podałaś kilka przykładów jak realizujesz to na co dzień. Czy o każdą tą sferę dbasz codziennie?
Nie, to jest niewykonalne. Na początku, jak się tego uczyłam, robiłam sobie tabelkę i codziennie zaznaczałam, o jaką sferę tego dnia zadbałam (dawałam sobie punkt za realizację). I sprawdzałam pod koniec tygodnia, ile takich punktów nazbierałam, czy się zgadza. Jeżeli było mniej niż połowa możliwych, to bardzo to odczuwałam – zmęczenie nawet nie tyle fizyczne, co psychiczne. Przy przekroczeniu chociażby połowy punktów już było w miarę OK.
Oczywiście są takie rzeczy, o które powinnam dbać codziennie, jak sen czy zdrowe odżywianie. Ale w innych wystarczy, jak ten punkt osiągnę kilka razy czy nawet raz w tygodniu. Czasem coś trzeba odłożyć, aby zająć się czymś innym. Wiadomo – jak na jeden aspekt położę za duży nacisk, to wtedy inny jest zaniedbany, a ja tracę balans. Czasami moje potrzeby i uczucia pokazują mi, że w danym tygodniu chcę więcej poświęcić czasu na jedną sferę i to też jest dobre. ważna jest uważność.
Jak to mówisz to brzmisz bardzo świadomie. Widać, że wiesz, czego potrzebujesz, czego potrzebuje Twoje ciało, Twoja dusza. Czy zawsze tak było?
Oczywiście, że nie. Był taki moment, że bardzo zapragnęłam zmiany w swoim życiu, zaczęłam szukać pomocy. Zarówno w życiu duchowym – tu postawiłam na formację we wspólnocie Odnowy w Duchu Świętym – ale także w sferze psychicznej. I wtedy zdecydowałam się na terapię. W moim przypadku regularne konsultacje z terapeutą okazały się bardzo pomocne.
Z takiego braku świadomości, czego potrzebuję, powoli zaczęłam dostrzegać swoje potrzeby. I uczyłam się je realizować. A w pewnym momencie nauczyłam się także świadomie odraczać niektórych (o ile to możliwe) na rzecz drugiego człowieka.. W końcu moja praca polega na byciu dla innych. Czasami mówię sobie – czuję to i to, potrzebuję tego i tego. W tym momencie z tego rezygnuję, ale odbiję to sobie, jak będę mogła. Choć pierwsza jest zasada, że trzeba umieć dbać o siebie, by zadbać o innych.
I widzę, że to procentuje. Dla dobra dzieci, które uczę i ich wychowania czasami muszę zrezygnować ze swego ego i zaopiekować się ich potrzebami. Mimo, że czasami naprawdę dają w palnik, szczególnie jak wchodzą w okres dojrzewania. Ale taka otwarta komunikacja z mojej strony, mówienie o moich oczekiwaniach, potrzebach i emocjach też w jakiś sposób modeluje w nich nazywanie swoich potrzeb, emocji i sposobów radzenie sobie z nimi.
Brzmi to bardzo odpowiedzialnie!
Ale cały czas się tego uczę!
Co jest dla Ciebie takim największym wyzwaniem w pracy z uczniami?
Adekwatne reagowanie na niektóre sytuacje. By wziąć pod uwagę i fakty, i emocje. To wymaga wiele, a w szczególności intuicji, wyczucia dziecka. Znajomości jego sytuacji, także sytuacji rodzinnej, i jego potrzeb. To jest czasami mega trudne, bo często nie wiem, z czym te dzieci się mierzą.
Czasami trzeba pokazać swoją siłę, a czasami tę siłę wstrzymać i pogłaskać po głowie. I odpowiedni poziom adekwatności reakcji to, wydaje mi się, klucz do rozwiązywania wielu problemów. Nigdy wcześniej nie pracowałam z nastolatkami i cały czas uczę się, jak reagować by nie przekraczać ich granic, a jednocześnie nie dać sobie wejść na głowę.
Ale widzę, że im większa jest moja świadomość siebie, tego co przeżywam i co to ze mną robi, tym łatwiej mi nad tym zapanować. To sprawia, że jestem w stanie robić swoje i nie wyładowywać się na innych. Kiedyś te emocje były we mnie tak duże, że każda reakcja powodowała, że schodziła ze mnie energia. Kiedy jestem bardziej świadoma, jestem „przy sobie” na tyle, żeby też wychodzić do tych dzieci, do tych sytuacji, żeby móc konstruktywnie zareagować.
Ale to jest tyyyle pracy nad sobą. I też tyle tłumaczenia dzieciom, rozmów z nimi. Szukanie tego, gdzie jest sedno problemu, też z narażeniem się na to, że usłyszę “ich prawdę o mnie”..
Widzę, że im bardziej jestem świadoma siebie i “zadbana”, tym wzrasta we mnie uważność na otoczenie i więcej znajduję konstruktywnych rozwiązań. W rezultacie jestem zadowolonym i mniej zmęczonym człowiekiem.
Bardzo Ci dziękuję za tę inspirującą rozmowę!
Dziękuję!