Odnajdź w sobie dziecięcą radość!
Chociaż nie mam jeszcze własnych dzieci uważam, że Dzień Dziecka to święto prawie tak piękne, jak Tłusty Czwartek. To doskonały moment, żeby się dziećmi zachwycić, spędzić jak najwięcej czasu wspólnie. Oczywiście przez cały rok powinny być równie ważne, ale każdy powód do świętowania jest dobry! W tym roku chciałabym się zastanowić nad nieco inną kwestią – czego możemy nauczyć się od dzieci jako dorośli?
Jestem pewna, że ta lista może być naprawdę długa. Tak wiele jest pięknych cech, które w trakcie dorastania niestety tak często zanikają. A może warto od czasu do czasu choć spróbować obudzić w sobie tę dziecięcą radość i podejście do życia?
Okazywanie uczuć – szczególnie tych pozytywnych
To niesamowite, że dzieci wszystkie emocje mają dosłownie wypisane na twarzy. Gdy dziecko jest szczęśliwe – skacze z radości, jak coś mu się podoba – głośno o tym mówi. I w drugą stronę – gdy coś jest nie tak staje się marudne, zapłakane i smutne. Kiedy ostatnio dosłownie skakałaś ciesząc się czymś? Jak często powstrzymujemy się przed okazaniem swoich uczuć, nawet tym najbliższym? O ile z negatywnymi emocjami jest o wiele łatwiej – bo prędzej czy później po prostu wybuchamy – o tyle z pozytywnymi, mam wrażenie, jest już trochę słabiej. Dajmy naszym bliskim jak najczęściej odczuć, jak ważni są w naszym życiu, okażmy radość z niespodziewanego spotkania, poskaczmy trochę z radości!
„Chcę to!”
Kto choć raz był w sklepie z zabawkami w godzinach szczytu doskonale zrozumie, o czym piszę. Ten przykład jest oczywiście z przymrużeniem oka – chodzi mi bardziej o to, że dziecko zawsze mówi, gdy czegoś potrzebuje. Gdy jest głodne, zmęczone (chociaż rzadko!) lub w sklepie podoba mu się jakaś zabawka. Inna sprawa, że zawsze mu się jakaś podoba. Ale nie ma oporów by otwarcie zakomunikować, czego potrzebuje, choćby było to krzyczenie 'sikuuu!’ najgłośniej, jak tylko potrafi. Łapię się czasem na tym, że mam na coś ochotę (np. gdy się z kimś spotykam, kogoś odwiedzam), ale z różnych powodów o to nie proszę. Bo mi głupio, bo się wstydzę, bo nie wiem jeszcze co. Mam w sobie opór przed otwartym komunikowaniem swoich potrzeb i proszeniem innych o wsparcie. A przecież najgorsze, co może się stać, to odmowa ze strony tej osoby. Czy to naprawdę aż taka wielka rzecz?
Ciekawość świata
Niemal każde dziecko wcześniej czy później przeżywa fazę „a co to?” lub też „dlaczego?”. Zauważa często pozornie nieistotne, drobne szczegóły. Jak kwiatek przy drodze albo ciekawy kamyk. Nie będę się niepotrzebnie rozpisywać – otwórzmy nasze oczy i serca na te drobne rzeczy. Zachwyćmy się światem tak, jakbyśmy go dopiero poznawały! Bo dlaczego nie?
Szczerości (głównie wobec siebie)
Kto, jak nie dziecko, potrafi wskazać na kobietę w ciąży i zapytać na cały głos „Dlaczego ta Pani jest taka gruba?” (celowo użyłam raczej neutralnego przykładu – bo wiadomo, zdarzają się też bardziej 'ekstremalne’ sytuacje). Oczywiście nie chodzi o to, by teraz wszystkim mówić to, co o nich myślimy. Po pierwsze, większości osób to w ogóle nie obchodzi (a przynajmniej nie powinno) a po drugie naprawdę jest wiele ciekawszych rzeczy do robienia.
No więc czego możemy nauczyć się od dzieci w tym punkcie? Żeby tę dziecięcą, brutalną nieraz szczerość, przełożyć na siebie. By być szczerym przede wszystkim wobec siebie. Bez zmiękczania, owijania w bawełnę – w kwestiach negatywnych, ale przede wszystkim pozytywnych. Masz jakąś cechę, która jest spoko? Poświęć chwilę i się nią zachwyć!
Uśmiechanie się do innych
Jest jedna rzecz, która mnie nieustannie rozczula. Gdy jadę autobusem (lub w każdej innej możliwej sytuacji) i zwyczajnie się do kogoś uśmiechnę. Dzieci zawsze odpowiadają na uśmiech – niektóre trochę nieśmiało, ale zawsze szczerze. Dorośli najczęściej uciekają wtedy wzrokiem.
Bycie miłym dla innych sprawia, że są oni milsi dla nas. Tyle słyszy się o bezdusznych kobietach w urzędach czy przychodniach, które wydają się być tam gdzie są za karę. Jednak ja wielokrotnie spotykałam się z sytuacją, gdy po tym pierwszym „czego?” sprawnie i szybko załatwiałam swoje sprawy. Bo mimo wszystko na to „czego?” odpowiedziałam z uśmiechem „Dzień dobry” i po ludzku byłam uprzejma.
W sumie nie dziwię się tym kobietom, że widząc cały dzień ponurych ludzi, same się takie stają. Tym bardziej warto, tak jak dzieci, szeroko się uśmiechnąć. Działa, polecam!
Jeden komentarz